„(…)chciałbym, żeby dzieci wiedziały, że jeśli potrzebują się czegoś nauczyć, zdobyć jakąś umiejętność, to są do tego zdolne!” Łukasz Rozpłochowski jest fizykiem, doktorantem, wielbicielem krupniku, kina i podcastów, a o swoich działaniach w wolontariacie opowiada Kindze Danielczyk.
Gdybyś miał opisać siebie w 3 słowach, to jakbyś to zrobił?
Bardziej świadomy siebie.
Dlaczego akurat tak?
Skończyłem we wrześniu 30 lat. To było bardzo bolesne dla mnie, ale i miałem pewne refleksje, bo już za 20 lat skończę 50 lat. (śmiech)
Co jest powodem do zbudowania akurat takiego wyrażenia?
Kiedyś nie byłem świadomy wielu procesów, które we mnie zachodzą.
Rozumiem, czyli 30 urodziny w ten sposób się w Tobie odbiły. Domyślam się, że 5 lat temu to zdanie byłoby inne.
Pięć lat temu powiedziałbym coś zgryźliwego i pewnie nie byłbym w stanie podzielić się czymś prawdziwym.
Z tego wynika, że wiele zmian się w Tobie zadziało. Co takiego się zdarzyło, że znalazłeś się w Web-Korkach?
Zobaczyłem post na Facebooku, potem obserwowałem stronę. Bardzo spodobała mi się ta inicjatywa i odnosiłem wrażenie, że to profesjonalnie prowadzony projekt. Byłem mega zdziwiony jak okazało się, że prezeską jest 23 letnia studentka.
Kiedy to było?
Dołączyłem w lutym. Wysłałem zgłoszenie, a potem miałem rozmowę z Olgą i Adamem [przyp. red. – rekruterami]. Projekt podobał mi się, bo z perspektywy czasu wiem, że szkoła to było dla mnie 12 lat nieszczęścia. Cały czas miałem wtedy wrażenie, że za mało umiem, że się nie wyrabiam. W tym wszystkim nie chodzi o nauczycieli, ale o opresyjny system, który nie wspiera procesu uczenia się. Szkoła nie była dla mnie przyjemnym doświadczeniem z różnych powodów.
To spowodowało, że zdecydowałeś się udzielać korepetycji?
Nigdy wcześniej nie dawałem korepetycji. Myślę, że większości dzieci jest w szkole trudno. Żeby robić progres intelektualny potrzebny jest względny spokój i poczucie bezpieczeństwa, a przynajmniej tak uważam. Ja w szkole czułem ciągły strach i napięcie, co nie wpływało pozytywnie na moje wyniki w nauce. Do dziś mam koszmary, że siedzę na sprawdzianie z matematyki i nic nie potrafię zrobić. Krótko mówiąc moją motywacją była chęć ułatwienia komuś tego nieprzyjemnego procesu, jakim jest nauka w szkole. Jeśli lekcja fizyki czy matematyki będzie dla kogoś mniej nieprzyjemna, to super.
Czym dokładnie zajmujesz się w Web-Korkach?
Mam zajęcia z jednym uczniem, uczymy się fizyki, jestem też częścią zespołu organizującego zastępstwa. Dodatkowo zgłosiłem się do tworzenia wywiadów.
Już wiemy, co było przed Web-korkami, wiemy, jak jest teraz, kiedy jesteś wolontariuszem, to teraz czas na pytanie, co się dzieje „potem”. Co wolontariat Ci daje?
Uważam, że Web-korki dają mi dużo więcej niż ja daję uczniom. Oczywiście staram się pomagać jak umiem, dbam o relacje, ale więcej zyskuję. Weźmy za przykład to, że prezentowanie treści przed uczniem dało mi dużo więcej pewności siebie w czasie wystąpień publicznych. Poza tym dzięki dawaniu korepetycji zacząłem myśleć nad podstawowymi, niby oczywistymi, zagadnieniami np. nad tym dlaczego ułamki dzielimy w taki, a nie inny sposób. Czasem takie sytuacje wiążą się z przemyśleniami, ale też wątpliwościami. Prowadzenie zajęć daje mi też w pewnym sensie potwierdzenie, co do moich umiejętności twardych, a dodatkowo umożliwia kontakt z młodzieżą.
Już wcześniej wspomniałeś o budowaniu relacji. Jak ją tworzysz?
Dużo zależy od dziecka, ale dla mnie najważniejsze jest, żeby uczniowie się dobrze czuli i nie bali się zadawać pytań, nawet takich, które wydają się głupie, albo których by w szkole nie zadali, bo okazałoby się, że czegoś nie umieją. Chciałbym, żeby jeśli przyjdzie im coś takiego do głowy, pytali mnie, ile to jest dwa plus dwa, a ja wtedy zrobię mądrą minę i powiem, że jakby się nad tym zastanowić, to nie wiadomo. Staram się nie zadawać zadań domowych i często pytam ucznia, co chciałby robić na zajęciach. Wysyłam mu wiadomość z takim pytaniem nawet przed zajęciami. W szkole nikt dziecka nie pyta, co chciałoby robić, a ja chciałbym, żeby mój uczeń miał poczucie, że te zajęcia są dla niego, że może skorzystać z czasu, który razem spędzimy, bo może się okazać, że mam informacje dla mojego ucznia przydatne. Nie chcę też wywierać nacisku, bo uważam, że lata szkolne to powinien być czas poświęcony na próbowanie i testowanie, sprawdzanie swoich możliwości, a w szkole nie ma na to przestrzeni.
Jeśli dobrze zrozumiałam, to najważniejsze dla Ciebie w tej działalności jest budowanie poczucia bezpieczeństwa i sprawczości. Uważasz, że dzieciom brakuje możliwości decydowania o sobie? Mam na myśli podejmowanie decyzji w ograniczonym zakresie oczywiście.
Wydaje mi się, że dzieciaki powinny mieć na to przestrzeń, bo potem, jak kończysz szkołę i masz 19 lat, nagle okazuje się, że zostajesz z ręką w nocniku, bo nikt ci dalej nie mówi, co masz robić.
Wręcz trochę się oczekuje, żebyśmy już wiedzieli, co robić dalej.
Masz iść na studia albo do roboty, wcześniej masz nauczyć się odtąd dotąd, a jak już skończymy szkołę, nie jesteśmy przygotowani do decydowania o sobie. Ja nie byłem. Do dziś mam lęk przed próbowaniem i popełnianiem błędów. W końcu zawsze chodziło o to, żeby dostać piątkę, a jak popełniasz błędy, to się nie nadajesz.
Myślę, że wypowiedziałeś teraz odczucia wielu osób.
Z tego co mówię, wynika, że szkoła jest najgorszym złem, ale chcę podkreślić, że tak nie uważam. Uważam, że to, że każdy może się nauczyć czytać, pisać i liczyć, to ogromne osiągnięcie na skalę ludzkości. To ważne, że szkoła jest powszechnym dobrem. Istotna jest również jakość tego kształcenia, od tego wiele zależy.
A co jest według Ciebie największym osiągnięciem Twoim, jako korepetytora?
Nie wiem, czy jest coś takiego. Pewnie pierwsze co przychodzi każdemu do głowy, to że uczeń dostaje lepsze oceny, ale nie wydaje mi się to miarą sukcesu. Chciałbym żeby dzieciaki miały poczucie, że mogą robić w życiu, co chcą, że nie ma nic złego w rzuceniu szkoły, jeśli uczeń ma na siebie plan. Chce zostać najlepszym w kraju glazurnikiem i dużo na tym zarabiać? Super! Ważne, żeby nie podjął tej decyzji dlatego, że myśli, że jest głupi. Pewnie nie udało mi się czegoś takiego dokonać, ale chciałbym, żeby dzieci wiedziały, że jeśli potrzebują się czegoś nauczyć, zdobyć jakąś umiejętność, to są do tego zdolne!
Fizyka to dla większości dzieci trudny przedmiot. Co robisz, żeby uczeń nie uciekł sprzed laptopa?
Nie wiem, co by się musiało stać, żeby dzieciak uciekł z lekcji (śmiech). Obawiam się, że dzieci, przynajmniej na początku, mają poczucie obowiązku względem naszych zajęć. Mam nadzieję, że potem jest inaczej. Na początek mu się przedstawiam. Zwykle mówię „Cześć, jestem Łukasz z Web-Korków, będziemy gadać o fizyce Nie jestem i nie chcę być nauczycielem, zajmuję się fizyką, skończyłem studia magisterskie, robię doktorat, ale to nie znaczy, że się nie mylę. Możesz mówić do mnie po imieniu.” Używam tabletu, GIF-ów, animacji, obrazowych przykładów np. z filmów Science Fiction, gdzie są podróże czasoprzestrzenne czy gier, których akcja dzieje się w kosmosie.
To są Twoje sposoby na to, żeby uczeń polubił fizykę?
Przede wszystkim nie wychodzę z założenia, że on musi ją lubić. Jeśli jej nie lubi, to dalej jest w porządku, ale w szkole wymagają od niego danej wiedzy, więc próbuję pomóc. Czasem uczeń nie chce współpracować, a czasem jest zmęczony i nie ma na to przestrzeni.
Pamiętasz kiedy i w jakich okolicznościach Ciebie zainteresowała fizyka?
Pamiętam. Ja sobie w szkole, zwłaszcza w początkowych klasach, bardzo słabo radziłem, nie byłem dobry ani z matematyki, ani z języka polskiego. Zawsze dostawałem jedynki z dyktand. Potem przyroda bardzo mnie ciekawiła. W gimnazjum mieliśmy ten przedmiot podzielony na chemię, fizykę i biologię. Pamiętam lekcję, na której pani wprowadziła pojęcie wektora i pamiętam też, jak byłem zachwycony elegancją tego rozwiązania. Narysowała klocek, strzałkę iQ drugą strzałkę z drugiej strony, tłumaczyła, co to jest wektor wypadkowy i w którą stronę przesunie się klocek. Byłem zachwycony elegancją i prostotą sposobu zapisu rzeczywistości, bo mogliśmy opisać ruch klocka nie wykonując żadnego doświadczenia. Przenieśliśmy rzeczywistość na tablicę i znaleźliśmy sposób jej opisu, który naprawdę działa. W fizyce jest pewne piękno, to próba zrozumienia podstawowych praw rządzących światem. Oczywiście w szkole zajmujemy się inną fizyką niż na studiach, ale to że można tyle zrozumieć, odkryć i zapisać jest absolutnie niezwykłe i fascynujące. Matematyką też bardzo chciałem się zajmować, bo chociaż bardzo się jej bałem, to od zawsze była interesująca, więc fizyka była dla mnie połączeniem tego, że interesował mnie świat i możliwości jego prostego opisania.
A jak Cię „nie ma” w Web-Korkach, to co robisz?
Na co dzień robię doktorat w Instytucie Fizyki Jądrowej Polskiej Akademii Nauk w Krakowie. Studiowałem fizykę techniczną w Bydgoszczy. Do Krakowa przyjechałem na praktyki i zostałem. Daję też korepetycje, chodzę na basen.
O czym jest Twój doktorat?
Jeszcze o niczym, bo na razie prowadzę badania (śmiech). Analizuję produkcję mezonów phi, to taka cząstka, ze zderzeń jąder atomowych.
Jak odpoczywasz?
Lubię chodzić do kina. Latem jeździłem na rolkach. Staram się ostatnio wplatać w moje życie aktywność fizyczną. Przez większość życia żadnej takiej aktywności nie miałem, z różnych powodów, ale teraz staram się dbać o siebie. Polubiłem gotowanie. Ostatnio udało mi się zrobić krupnik. Kocham krupnik, nie lubię ogórkowej.
Czy ostatnio usłyszałeś, przeczytałeś albo obejrzałeś coś, co cię w jakiś sposób zastanowiło?
Zauważyłem na przestrzeni lat, że niewiele książek czytam z zaciekawieniem. Beletrystyka mnie już nudzi. Kocham dobre historie, ale ostatnio rzadko na nie trafiam w książkach czy filmach, częściej znajduje je w podcastach. Dają mi jakiś rodzaj katharsis. Słucham ich cały czas, gdy myję zęby albo jadę autobusem. Dzięki podcastom polubiłem sprzątanie. Myślę, że wszyscy ludzie potrzebują słuchania i opowiadania dobrych historii.