Asia – dziewczyna z wizją

Asia jest rozgadaną i ciekawą świata dietetyczką, która lubi pomagać ludziom. W fundacji opiekuje się wolontariuszami oraz pomaga dwójce podopiecznych. Wywiad przeprowadziła Kinga Danielczyk.

Cześć, cieszę się na naszą rozmowę. Przedstaw się proszę

Cześć, jestem Asia i bardzo lubię zdrobniałą formę swojego imienia, dlatego że gdy wyjeżdżam za granicę, to powoduje ona wiele śmiesznych sytuacji. Jestem dietetyczką, lubię gotować, jeść i wszystko, co jest związane z fizjologią odżywiania.

Jakie 3 słowa opisują Twój charakter?

Uparta, rozgadana, ambitna. Jestem uparta w każdym znaczeniu tego słowa i pozytywnym, i negatywnym, ale nad tym co negatywne pracuję, oczywiście. Rozgadana jestem od zawsze, z drugiej strony pamiętam, że jako dziecko miałam duży problem z przyzwyczajeniem się do nowych osób. Byłam strasznie nieśmiała, ale gdy już pokonałam tę barierę to nie było sposobu na to, żebym przestała mówić. Ambitna, bo zawsze chciałam się dobrze uczyć, iść do dobrej szkoły, znaleźć fajną pracę, robić ciekawe rzeczy. Społeczeństwo nazywa to ambicją, ale dla mnie to jest bardziej natura ludzka. Wszystko mnie ciekawi i lubię próbować nowości. Często słucham naukowych podcastów, teraz bardzo mnie interesuje temat psychologii i psychiatrii, szczególnie jeśli chodzi o uzależnienia.

Gotowanie też jest formą odkrywania nowego.

Zdecydowanie, chociaż kiedyś bardziej skupiałam się na samodzielnym gotowaniu, a teraz lubię pójść do restauracji i zamówić danie, którego sama bym nie przyrządziła. Ostatnio próbowałam owoców z Wietnamu. Smakowały mi, niestety nie pamiętam, jak się nazywają.

Jak wspominasz swoją szkołę?

Uważam, że miałam dużo szczęścia. Moja nauczycielka matematyki w gimnazjum zmotywowała mnie do nauki i tylko dlatego poszłam później do klasy matematyczno- fizycznej. Liceum też dobrze wspominam. Na studiach było już różnie, ale ze szkoły wyniosłam zdecydowanie więcej pozytywnych niż negatywnych wspomnień.

Dlaczego zdecydowałaś się działać społecznie?

To zabawne, bo chociaż myślę, że czułam to podświadomie już wcześniej, to dopiero po czasie, podczas jednych z warsztatów na wakacyjnym zjeździe wolontariuszy fundacji, doszłam do wniosku, że często nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo jesteśmy uprzywilejowani. Nie myślimy o tym, że każda przeciętna osoba ma tak naprawdę dużo szczęścia i przywilejów. Nie jest zależne od nas, że rodzimy się w różnym otoczeniu, okolicznościach, że jedni od początku mają więcej, a inni mniej. Nie jestem bardzo bogata, całkiem zdrowa czy wybitnie utalentowana, jestem przeciętna i potrzebowałam czasu, żeby zrozumieć, że przeciętność to jest świetna sprawa! Jeśli ja mam czegoś trochę więcej, to chciałabym się tym z kimś podzielić, szczególnie jeśli sama z tego nie korzystam. Właśnie tak jest z moim czasem. Dwie godziny w tygodniu, które poświęcam na zajęcia w fundacji pewnie spędziłabym na scrollowaniu, oglądaniu seriali, może uczyłabym się czegoś, ale te dwie godziny nie zmieniłyby zbyt wiele w moim życiu, a w życiu kogoś innego jednak mogą one coś zmienić.

Jak znalazłaś się w fundacji?

W czasie licencjatu bardzo długo szukałam jakiegoś dodatkowego zajęcia, wolontariatu, ale trafiałam na organizacje, które zaczynały szkolić wolontariuszy, a potem traciły nimi zainteresowanie. Przestałam szukać, a za jakiś czas, zaczęłam już wtedy kolejny etap studiów, zobaczyłam instastory Web-korków. Napisałam, potem miałam rozmowę wstępną i jestem!

Czym się tu zajmujesz?

Jestem opiekunką wolontariuszy, więc moją rolą jest kontaktowanie wolontariusza z placówką, do której należy podopieczny. Poza tym raportuję też godziny korepetycji. Dodatkowo mam dwójkę podopiecznych. Zaczęło się od korepetycji z matematyki. Obecnie jednemu podopiecznemu pomagam w różnych kwestiach, bo bardziej niż na przedmiotach szkolnych, skupiamy się na rozwijaniu jego zainteresowań i poszerzaniu wiedzy ogólnej. Druga osoba uczy się ze mną języka angielskiego.

Jak przebiegają Wasze zajęcia?

Łączymy się przez Google Meet. Mam wykupiony dostęp do platformy z materiałami, na których bazuję planując lekcje. Jeśli trzeba, dodaję coś z innego źródła. Często po prostu pytam ucznia, o czym chciałby się pouczyć na następnej lekcji lub czego potrzebuje i szukam odpowiednich materiałów lub opracowuję prezentacje. Kiedy w z czasie zajęć mój uczeń zadaje jakieś pytanie, to razem szukamy na nie odpowiedzi w Internecie. Dzięki temu uczy się sprawnego wyszukiwania informacji. Trenujemy też czytanie ze zrozumieniem i liczenie. Na zajęciach z angielskiego wykorzystuję dużo gier słownych.

Dobrze Wam się współpracuje?

Dobrze nam się razem uczy, chociaż wiadomo, musieliśmy się do siebie przyzwyczaić. Najbardziej wzruszający dla mnie moment miał miejsce, kiedy pojechaliśmy w odwiedziny do rodzinnego domu dziecka, w którym mieszka jeden z moich uczniów. Po czasie stał się otwarty i chciał ze mną rozmawiać, brać udział w zajęciach.

Jak to się stało, że tam pojechałaś?

Opiekunowie z domu dziecka odezwali się do fundacji z informacją, że nie ma finansowania na wakacje i zapytali, czy może wolontariusze chcieliby przyjechać i spędzić czas z dziećmi. Pojechałam tam z koleżanką ze studiów i to było świetnie spędzone kilka dni. Prowadziłyśmy zajęcia na temat zdrowego jedzenia, uczyliśmy się też angielskiego, ale przez większość czasu po prostu bawiliśmy się razem. Graliśmy w Dwa ognie, Ziemniaka albo Just Dance. W tę ostatnią grę nigdy wcześniej nie grałam, nie jestem fanką tańca, a bawiłam się bardzo dobrze. Teraz mamy z moim uczniem tak dobrą relacje, że co chwila muszą mu przypominać, że mamy zadania do wykonania.

Co te zajęcia dają Twoim uczniom a co dają Tobie?

Uczniowie na pewno dostają wiedzę, ale przede wszystkim relacje, zainteresowanie i uwagę osoby spoza placówki. Chciałabym też, żeby moi podopieczni wiedzieli, że w nich wierzę, jestem obok i chcę popchnąć ich do działania. Może jeszcze uda mi się nauczyć ich trochę cierpliwości 😉 Ja dzięki działaniu w fundacji dostaję bardzo dużo dobrej energii. Kiedy mam gorszy czas, to zawsze po korepetycjach czuję się lepiej, lżej niż przed nimi. Myślę, że to przez uśmiech i atmosferę, oderwanie od codzienności. Tak samo czuję się na spotkaniach wolontariuszy. Zawsze wtedy dużo się śmieję, zapominam o wszystkim i skupiam się na chwili obecnej, a potem wracam do obowiązków z naładowanymi bateriami. Wszystkie te doświadczenia nauczyły mnie, że bycie dla innych jest super i dlatego chciałabym rozszerzać swoją działalność i pomagać także w innych aspektach.

Jakie inne aspekty masz na myśli?

Chciałabym stworzyć projekt społeczny skierowany do młodych osób dotkniętych pewną grupą zaburzeń psychicznych, aby stworzyć dla nich miejsce, w których mogliby uzyskać wsparcie szczególnie w pierwszych etapach po otrzymaniu diagnozy.

Masz imponujące plany! Trzymam kciuki za powodzenie Twojego projektu i dziękuję za rozmowę.